Dziś trochę nietypowy wpis, o tym jak trafiliśmy do pięknej, odbudowanej bacówki niedaleko Rajczy, o ciekawym projekcie lokalnego klubu sportowego oraz inspirującym górskim blogu.
Schronów turystycznych, ogólnodostępnych chat i tym podobnych miejsc jest w Polsce, jak na lekarstwo. Daleko nam chociażby do Słowaków, gdzie ilość Útulňi na górskich szlakach, pozwala na wędrowanie bez namiotu. Szczególnie cenne są miejsca, gdzie można się schronić i ogrzać również zimą i właśnie o takim miejscu jest ten wpis.
Wszystko zaczęło się, gdy wsród linków prowadzących do naszej strony, trafiliśmy na bloga „Na stopach„, gdzie w artykule dotyczącym wiatingu, autorka wspomniała o pewnej chacie. Z wpisu można się dowiedzieć, że chatka leży niedaleko niebieskiego szlaku, biegnącego z Rajczy na Halę Boraczą, a o dokładne koordynaty należy pytać klub sportowy Młóckarnia z Rajczy. Trochę googlowania i okazało się, że odbudowa bacówki była częścią projektu: Zróbmy s’hałas! – alternatywne schroniska w górach. Nasze serca zaczęły mocniej bić 😉 Kilka odpytań googla później wiedzieliśmy już całkiem sporo o tej inicjatywie. Okazało się, że wspomniany klub przy pomocy programu „Działaj lokalnie” oraz firmy „Żywiec Zdrój”, postanowił odbudować podupadającą chatę z przeznaczeniem na „alternatywne schronisko”. Więcej o tym projekcie tutaj: https://redakcjabb.pl/2474/dzieki-nim-beskidy-zyskuja-szanse-na-przychylnosc-estetow
Nie lubimy dostawać wszystkiego „na tacy”, więc sami postanowiliśmy odszukać bohaterkę tego wpisu. Odpaliliśmy mapy google i na warstwie ze zdjęciami satelitarnymi wytypowaliśmy jedno pasujące do opisu na blogu miejsce 🙂
I tak, w piękny sobotni nie taki znowu poranek, 26 października, wybraliśmy się do Rajczy sprawdzić nasze przypuszczenia 😉
Podjechaliśmy do przysiółka Biały Potok, trochę z lenistwa, trochę z chęci szybkiego zweryfikowania położenia chatki.
Wspaniała pogoda, złota polska jesień i cudowne widoki na Rajczę. Nieśpiesznie podchodzimy na Suchą Górę.
W pewnym momencie odbijamy w lewo ze szlaku i idziemy leśną drogą, licząc, że będzie to dobry skrót.
Po niecałej godzinie wędrówki ukazuje się nam wychodek… i chatka 😀
Trzeba przyznać, że praca włożona w odbudowę nie poszła na marne. Chata na Suchej Górze prezentuje się pięknie tak na zewnątrz, jak i w środku. Jesteśmy oczarowani 😀
Robimy sobie krótką przerwę, jemy, pijemy i fotografujemy nie mogąc wyjść z podziwu 😛
Jest jeszcze wcześnie, więc ruszamy w kierunku Hali Boraczej. Okazuje się, że to nie tak znowu blisko i pewnikiem będziemy schodzić w ciemnościach. Ale co tam, idziemy na słynne jagodzianki 😉
Tłumy, tłumy, tłumy… zdecydowanie nie nasze „klimaty”. Tylko jagodzianki niezmiennie pyszne i do tego jeszcze ciepłe, no palce lizać 😀
Niestety słońce coraz niżej, a my jak „niedzielni” turyści: bez czołówek, bez kurtek, jak na spacer do parku 😛
Ostatnie fotki i zasuwamy do samochodu. Zrobiliśmy 13 kilometrów w 5 godzin 😉